top of page
Szukaj

Islandzkie Pompeje - sceny z "Gry o tron".



W powieści „Wyprawa po śmierć” problemy rodzącego się w XXI wieku współczesnego polskiego nacjonalizmu, mieszają się z wyzwaniami związanymi z emigracją zarobkową i niebezpieczeństwami dalekich egzotycznych podróży. To mozaika zaprezentowana w formie odrębnych opowiadań, która przybliża czytelnikowi głównych bohaterów, pozwala zrozumieć ich motywy i lęki.

Kolejnym elementem jest średniowieczny skandynawski mit opisujący wyprawę śmiałków do Helheimu – piekła wikingów — który stanowi niezwykle barwną, wierną sagom opowieść i gratkę dla miłośników mitologii ludów z Północy.

Klamrą dla tych, zdałoby się odrębnych wątków, jest wyprawa studentów z Uniwersytetu Warszawskiego na Islandię, w poszukiwaniu „Świętego Grala” archeologów, artefaktu o mocy zdolnej niszczyć lub tworzyć światy.



Wiele miejsca poświęciłem opisom uroków samej Islandii, wraz z odkrywaniem jej niezwykłych tajemnic, w tym przysypanej w XI wieku przez popioły wulkaniczne osady w Stöng. I właśnie o tym chciałbym nieco szerzej, posiłkując się niezwykle ciekawym tekstem Regíny Hrönn Ragnarsdóttir, zamieszczonym na stronie: https://guidetoiceland.is/connect-with-locals/regina/stong--the-ruins-of-a-real-viking-settlement-manor



Na opowieść o islandzkich Pompejach natrafiłem przypadkiem i wiedziałem, że to jest to. Analogicznie wyglądała sytuacja, gdy w trakcie pisania sagi o wikingach przeczytałem o bitwie pod Simanacas w dzisiejszej Hiszpanii, podczas której miało miejsce zaćmienie Słońca. Aż żal było pozostawić taki diament.

Wracając jednak do „Wyprawy po śmierć”, to właśnie u stóp wulkanu Hekla umieściłem jedną ze wskazówek prowadzących do odkrycia skarbu Magnu Seimada. Wbrew sielankowemu wyglądowi, to najgroźniejszy czynny wulkan na Wyspie Lodu!



W późnym średniowieczu czyli w czasach, gdy zapomniano już niemal o starych skandynawskich bogach wierzono, że Hekla (nazwa oznacza: kaptur, czepek, płaszcz z kapturem), to wejście do samego piekła. Sebastian Münster, niemiecki hebraista, humanista, kosmograf, geograf i wydawca, w XVI w. pisał, iż w wulkanie Hekla jest bardzo głęboka otchłań, z której wychodzą często zmarli ludzie, a na prośby przyjaciół aby do nich wrócili, odpowiadają tylko głębokim westchnieniem i znowu znikają w otchłani wulkanu. Cóż się dziwić, skoro góra „wybuchała” z dużą regularnością przez wiele stuleci i jest aktywna do dnia dzisiejszego? Np. w latach: 1158, 1206, 1222, 1300, 1341, 1389, 1510, 1597, 1636, 1693, 1766, 1845, 1947, 1970, 1980, 1981, 1991 i 2000!

Właśnie po jednej z erupcji, w roku 1104 popioły wulkaniczne skryły przed światem dwadzieścia dwa gospodarstwa, ratując je tym samym dla potomności. Bowiem należy pamiętać, iż w owych czasach budowano głównie z nietrwałego drewna. Mieszkańcy doliny Þjórsárdalur zdołali podobno umknąć, pozostawiając cały swój dobytek.

W 1939 r. odkryto osadę i przeprowadzono na tych terenach szeroko zakrojone prace archeologiczne. Po zakończeniu na powierzchni pozostawiono ruiny jednego domostwa, resztę dla ochrony przed surowym klimatem, na powrót przysypując ziemią.



Obejście Gaukura Trandilssona, a raczej jego resztki są dzisiaj jedną z atrakcji turystycznych. To w nim właśnie, moim bohaterowie poszukiwali magicznego artefaktu wikingów. Samo gospodarstwo zostało w 1974 roku w rocznicę osadnictwa na tych terenach, zrekonstruowanie i posadowione w nieodległej miejscowości Þjórsárdalur. To wyjątkowe miejsce, w którym turyści mogą „dotknąć” historii i na przykład ubrawszy się w szaty wikingów, chwycić w dłoń ich oręż. Krwawe walki są zabronione, ale już zdjęcia niekoniecznie. To właśnie tu, nakręcono jedną ze scen serialu „Gra o tron”.



Jeśli chodzi o samego Trandilssona, jego rodowa saga niestety zaginęła w pomrokach dziejów, jednak wspomnienia o nim można znaleźć w Sadze o Njállu. Gaukur miał zostać zabity wiele lat po wybuchu wulkanu przez przybranego brata, Ásgrímura Elliða-Grímssona. Jak opisują kroniki, zginął w pojedynku o kobietę.

394 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page